Śnieg topnieje, narty idą w "odstawkę" i trzeba pobiegać. Dziś w planach sekwencja górek na Roztoce. Start z Leszna-Julinek-za Kępiastym, w lewo do leśniczówki na Grabinie, później do żółtego szlaku-nasze górki-Roztoka i chwilowy "popas", gdyż mały kryzys po zbyt mocnym tempie na podbiegach-górki Damiana, ale tylko do połowy, gdyż zgubiłem trasę po przeprowadzonym wyrębie-Julinek-Leszno Pomimo coraz mniejszej ilości śniegu, lód jest i szczególnie "doskwiera" podczas pokonywania go.
Dziś próba biegania (momentami walka o to, by nie wpaść w kałużę) po lodowo-śnieżno-błotnej brei. Niestety skończyło się na sprawdzeniu głębokości dwóch kałuż i to całym obuwiem :( Pomimo takich warunków udało się wymęczyć 1h50min. Leszno-Szymanówek-nowym wariantem w stronę Powązek-Grabina-Łubiec-Julinek-Leszno. Szczególnie "ciekawy" był podbieg z Łubca w stronę Julinka po lodowisku zaopatrzonym w spływającą wodę ;)
Dziś samotne bieganie po KPN. Warunki ciężkie, strasznie dużo zdradliwego lodu i towarzyszącej mu wody. Z braku czasu i napiętego harmonogramu dnia dziś jedynie 1h24min. Moim jedynym towarzyszem był:
Dziś poranne bieganie w składzie: Bob, Cezar, Marek i ja. 8.00 start od Boba, kierunek - hmm, jak wyjdzie. Marek gdzieś przed Kępiastym "zaginął", Bob odłączył się w Łubcu. Dalej jedynie z Czarkiem w stronę Zamczyska. Chwilowy postój przy wiacie i powrót. Pogoda wyśmienita, a i tempo spokojne. 2h30min 3/4 początkowego składu:
Dziś samotnie na biegóweczki do KPN. Z Leszna do Łubca "zakładanie" śladu, gdyż z zeszłotygodniowego nie pozostało nic. Później w planach były góreczki, ale gdy zobaczyłem świetny ślad biegnący w stronę Zamczyska decyzja była jedna:), trzeba było go jedynie odświeżyć.
Zamczysko i powrót groblą, tutaj niestety ponowne zakładanie śladu już do samego Leszna. Po drodze spotkałem dwóch nieznajomych: łoszaka, polegującego pomiędzy młodymi dębami oraz starszego pana na biegóweczkach w okolicach Szymanówka. Oby długo utrzymał się śnieg, gdyż coraz większą frajdę mi to sprawia.
Dziś, podobnie jak wczoraj, króciutko, ze względu na silnie napięty plan. Ponawiam: SUUUUPER Śnieg lekko zmrożony i bieganie trochę inne od wczorajszego. Zaczynam rozumieć irytację Damiana w związku z rozdeptywanie śladu przez piechurów :)
Wreszcie po ok. 4 latach przymierzania się do biegówek, są :) W czwartek zakup, ale dopiero dziś generalna próba. SUUUUPER, wreszcie dołączyłem do grona skistats :) Przy 2 stopniach śnieg trochę rozmięknięty, ale i tak świetna zabawa. Dziś jedynie dwie gleby, jak na pierwszy raz nie było źle, tym bardziej że to wyłącznie moja wina i brak doświadczenia.
Padł pomysł: Brochów, hm... fajnie, ale zróbmy go inna trasą. OK, będzie ciekawie. Wieczorny start standardowo do Zawad, później Skarbikowo, prosto Sochaczew i Brochów. W Brochowie krótka sesja foto, gdyż zaczął się deszcz i trzeba było wracać.Jedynie Św. Roch stał tam niewzruszony i patrzył na nas z politowaniem :)
Powrót prosto przez Wolę Pasikońską, Zawady i Leszno. Nie obył się bez mojego końcowego "zamulania" ;) ale Czarek był wyrozumiały. Ach i jeszcze na końcówce po zgubieniu bidonu klasyczna gleba na asfalcie, oczywiście wypięty nie ten but :)