Ruszyliśmy. Po kilku kilometrach powrót po Boba, dalej przez groblę, na Roztokę poprzez nasze górki a kończąc górkami Damiana. Obawiałem się, że będzie znacznie gorzej, tylko dwa razy zdjęło mnie, brak odpowiedniej techniki...:) Oj ciężka czeka mnie praca, zanim wystartuję w tym roku w maratonie
Dziś mocno wietrzna inauguracja sezonu mojej żony :) Po pracy, samotnie, do szkoły w Czarnowie z wmordewindem - "...oj ciężko, wracamy..." cytując za żoną ;) Chyba dziś "strzeliła życiówkę" - tak trzymać, brawoooo...
Rano miało być bieganie, ale Cezar "spasował", więc w południe samotnie na rowerek. W tym roku dopiero drugi raz, zatem powoli się trzeba "rozjeżdżać". Cały czas pod wiatr, aż do Skarbikowa, tan nawrót i na obiad. Mała sesja na moście w Zawadach, pięknie wylała Utrata :) Oczywiście przy tej temperaturze za ciepło się ubrałem :( czas pomyśleć o lżejszych ubraniach.
Niestety dopiero dziś wsiadłem na rowerek - ostatnio w listopadzie :( i rozpocząłem sezon 2010. Pomimo porannej propozycji od Czarka, dopiero obowiązki rodzinne pozwoliły wyruszyć po 13tej. Oczywiście początek pod wiatr i zacinający śnieg, tak coby nie zapomnieć że jeszcze jest zima :) Tradycyjnie "na rozruch" po sezonie zimowym do Zawad, trzeba było sprawdzić stan wody w Utracie :) Nie było źle, choć początkowo towarzyszyła mi jakaś dziwna? zadyszka, tzn. Pan Zadyszka ;)